Poszukajmy własnego marzenia... zamieńmy go na cel... żyjmy pełnią życia... :-) Co zrobić, aby nasz cel życiowy był celest ten najlepszy z najlepszych. Na pewno zatrzymać się..., znaleźć wolną przestrzeń dla siebie i swoich myśli... i zadać sobie kilka pytań...? Czyli po prostu QUO VADIS. Niby takie proste, ale w naszej ucieczce przed lękami bardzo często zbaczamy z drogi realizacji własnych celów. Realizujemy cele korporacji, partnerów, rodziców, przyjaciół, dzieci. Naszym celem staje się wygodne funkcjonowanie, bez problemów, bez konfrontacji. Decydujemy się podążać za życiem innych, rozwiązujemy ich problemy, spełniamy ich marzenia czując gdzieś w środku, że jak im nie wyjdzie to nam nie będzie z tym tak źle, jakby to nam nie wyszło. Z drugiej strony wykorzystujemy innych, aby to oni realizowali nasze potrzeby. Udajemy słabości, aby to inni musieli być silni. Żyjemy nie naszym marzeniem, wręcz skradamy marzenia innych i dopasujemy się do nie naszej rzeczywistości. Jest też tak, że decydujemy za innych, nie dając im możliwości wyboru.
Znalezienie własnego marzenia dla niektórych z nas może być trudne. Ja swoje szukałam bardzo długo. Na kolejnych etapach życia wydawało mi się, że stawiane przeze mnie cele są moje, prawdziwe. Zrealizowałam jeden - szybko stawiałam sobie kolejny. Nie miałam czasu zastanowić się, dlaczego realizacja celu daje mi tak mało radości. Satysfakcja starcza na krótko. Pojawia się kolejna potrzeba i kolejna i kolejna... Ale czy to były na pewno moje potrzeby? W pogoni za realizacją celów zapomniałam, co jest dla mnie najważniejsze... Czy może być coś ważniejszego od szczęścia? Trudno jest wejść na drogę zmiany, jeszcze trudniej tą drogą kroczyć a z drugiej strony warto czasami zboczyć, aby przekonać się co w życiu jest najważniejsze.
W życiu tak jak w firmie musi być wizja, misja i strategia. Kto przyłącza się do mojej? Być szczęśliwym, żyć tu i teraz, słuchać głosu serca... :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz