Mamy w życiu dwie możliwości, albo żyć w strefie komfortu albo w strefie dyskomfortu.
O ile życie w strefie komfortu może sprawiać nam przyjemność to zawsze w końcu wydarzy się coś co spowoduje, że ta sytuacja się zmieni. Trudno jest samemu podjąć decyzję o tym, aby osiągnąć poziom dyskomfortu albo świadomie do tego dążyć, ale nasza podświadomość jest bardzo czujna i jeżeli tylko jesteśmy gotowi na nowe wyzwania to życie rzuca nam kłody pod nogi. Jeżeli mamy marzenia i chcemy je realizować a nie zawsze jesteśmy do ich spełnienia gotowi to musimy się dobrze przygotować do nowej sytuacji do tego, że będziemy jeździć np. nowym samochodem. To nie jest proste przesiąść się ze starego gruchota do nowego volvo i nie chodzi tu tylko o umiejętności prowadzenia samochodu. Ta sytuacja niesie za sobą wiele innych zmian. Musimy być przygotowani, aby ponieść konsekwencje zrealizowanego marzenia, których do końca nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Musimy zdobyć tą odwagę, aby ruszyć w nieznane. Musimy czuć, że zasługujemy na tą zmianę. Z cudownego komfortu, przechodzimy zatem do świadomego dyskomfortu i tkwimy w nim, tkwimy i tkwimy. Mało tego dokonanie właściwej zmiany czasami trwa bardzo długo, bo zamiast jej dokonać robimy wszystko dookoła. Oczywiście ma to swoje duże plusy, bo właśnie w dyskomforcie posuwamy się do przodu, osiągamy swoje mniejsze i większe cele pośrednie, aby chociaż poczuć chwilową satysfakcje i przekonać się, że to jednak nie to. Odchodzimy od realizacji głównego marzenia, prawdziwego celu tylko dlatego, że nie jesteśmy do niego jeszcze gotowi.
Każdy z nas zasługuje na życie życiem z najpiękniejszej bajki. Ta bajka może zdarzyć się tu i teraz, bo my jesteśmy jej autorami. Jeżeli scenariusz naszej bajki do końca nam nie odpowiada zastanówmy się czy czasami, ktoś nie zapędził nas do roli drugoplanowej przy spełnianiu jego marzeń.