czwartek, 23 stycznia 2014

To ja Narcyz się nazywam... - na specjalne życzenie.







„Ktokolwiek kocha, staje się skromny. Ci, którzy kochają, porzucają część swojego narcyzmu” – Zygmunt Freud


               Moja koleżanka poprosiła mnie, abym napisała na swoim blogu o NARCYZIE czyli o niej. Skoro jest narcyzem nie zdziwiła mnie jej prośba. Postanowiłam więc zapoznać się z tematem i wyciągnąć własne spostrzeżenia. W świecie internetowym znalazłam kilka ciekawych informacji, które dały mi szersze spojrzenie na jak się okazało rosnący problem. Narcyz to osoba zakochana w sobie i pewna swoich możliwości. Każde dziecko przechodzi przez okres tzw pierwotnego narcyzmu - uwaga mądre słowo - omnipotencji czyli wszechmocy. Z tego stanu bardzo naturalnie przechodzi do narcyzmu wtórnego i ma poczucie, że przy wykorzystaniu przedmiotów lub ludzi może zaspokajać swoje potrzeby. Wszystko jest ok, bo życie, środowisko, rodzina wcześniej czy później weryfikują zapatrzonych w siebie królewiczów i królewny. Niestety może dojść do sytuacji, kiedy nieproporcjonalne chwalenie lub krytykowanie zachowań dziecka prowadzi do zaburzeń poczucia własnej wartości i może być przyczyną zachowań narcystycznych. Tyle teorii, bo głębiej moja głowa się nie zagłębi. A jak to wygląda w praktyce. Czy każdy narcyz jest narcyzem, jak odróżnić narcyza od zwykłego egoisty, kiedy bycie narcyzem jest tylko przykrywką naszej prawdziwej osobowości, jak narcyz może kochać kogoś skoro najbardziej kocha siebie, czy czasami każdy z nas nie ma w sobie czegoś z narcyza? Pójdźmy dalej, czy możemy kochać innych, kiedy nie kochamy siebie, kiedy nasze wady i niedoskonałości odbijają się w twarzach innych ludzi, a może to sprawa naszego ego, które każdego dnia zadaje nam pytanie - co dzisiaj zrobiłem, aby ludzie postrzegali mnie za chodzący ideał, czy byłem wystarczająco ambitny, czy wystarczająca ilość spojrzeń potwierdziła moją wyjątkowość? 
             I tak z tym narcyzem jest - niby taki zakochany w sobie, a musi się przeglądać w lustereczkach innych ludzi - sama tafla wody nie wystarczy...


piątek, 17 stycznia 2014

Niemożliwe jest możliwe chyba, że jest niemożliwe.

   W ŻYCIU - nie ma rzeczy niemożliwych         
    
               Pewnie słyszeliście, że nie ma rzeczy niemożliwych. Dla mnie jako dla coacha to złota zasada. Jeżeli chcemy wprowadzić w życie jakąś zmianę to ona zawsze jest możliwa, chyba że sami dojdziemy do wniosku, że jest inaczej. Czasami jednak po prostu nie warto wprowadzać zmian albo lepszym rozwiązaniem może być  wprowadzenie zmiany myślenia dotyczącego danej sytuacji.
                Jak to jest w praktyce. Wyobraź sobie, że znalazłeś się w mało komfortowej sytuacji. W Twojej firmie pracujecie nad bardzo ważnym projektem. Nazwijmy go projekt MARZENIE ;-) Stworzyłeś fantastyczny zespół ludzi, którzy są specjalistami w tym co robicie. Każdego dnia możesz na nich polegać, okazują Ci szacunek i oczekują Twojego wsparcia. Nagle okazuje się, że do realizacji kolejnego etapu zaczyna brakować energii, motywacji i chęci. Spotykasz świetnego specjalistę, który jest stworzony do realizacji projektu MARZENIE. Aby ukończyć projekt musisz podjąć decyzję czy zatrudnić specjalistę, czy pracować ze starym zespołem. Specjalistę możesz zatrudnić tylko kiedy zrezygnujesz z jednego członka zespołu. Stojąc przed takim wyzwaniem możesz zastanowić się, jakie mogą być konsekwencje Twoich decyzji. 

1. ZMIANA SYTUACJI: czy jesteś w stanie zmienić sytuacje, czy możesz porozmawiać z zespołem na temat ich zachowania, czy możesz wprowadzić zmiany, które spowodują, że Twój wymarzony zespół będzie realizował kolejne etapy projektu zgodnie z Twoimi oczekiwaniami?
2. ZMIANA SIEBIE: czy możesz zmienić swoje odczucia, czy możesz inaczej zacząć myśleć o swoim zespole a także o specjaliście? Może to tylko jego świetny PR spowodował chwilową stratę zaufania do sprawdzonego zespołu. Może Twoje oczekiwania są zbyt wygórowane?
3. TOLERANCJA: czy jesteś w stanie zignorować zachowania zespołu, brać je bardziej na luzie, na ile jesteś w stanie tolerować brak energii, chęci do działania?
4. UCIECZKA: może to jednak nie jest zespół marzeń, może warto zatrudnić specjalistę, może dzięki niemu projekt MARZENIE nabierze nowych kolorów?

Każdą trudną zmianę czy decyzję staram się zawsze filtrować przez te 4 propozycje. Oczywiście dotyczy to sytuacji, które chcemy rozwiązać szybko. Dla niektórych potrzebujemy po prostu czasu, bo każda sytuacja zawsze odnajdzie właściwe rozwiązanie. Nie ma co za szybko uciekać, bo dobry zespół to połowa sukcesu!!!

wtorek, 7 stycznia 2014

Nałóg czy nawyk... ?

Zdjęcie

"Człowiek pozbawiony złych nawyków może mieć gorsze."
 
                                      Mark Twain





                   Ze zmianami jest tak, że często wynikają nie z naszych samodzielnych intencji tylko z okoliczności przyrody. Dlaczego tak jest...? Zmiana sama w sobie jest trudna i nie ma tu znaczenia czy chcemy zmienić się na gorsze czy na lepsze. Oczywiście z doświadczenia wiemy, że zmiana złego nawyku na dobry jest trudniejsza - bo łatwiej jest nauczyć się palić niż potem to palenie rzucić. Ale czy na pewno...?      
                    Wszystko zależy od naszej wewnętrznej motywacji. Jeżeli ktoś kiedyś uczył się palić to doskonale wie, że jego motywacja nie wynikała tylko i wyłącznie z chęci zaciągania się przepysznym dymem tytoniowym. Dawała przede wszystkim pozorne poczucie bycia dorosłym, przynależności do jakiejś grupy (np zajebistych ludzi chodzących na fajkę), bycia na bieżąco z tym, co się dzieje w towarzystwie. Palenie papierosów nie było motywacją samą w sobie. Można było wykazać się uprzejmością i poczęstować fajką znajomych albo wykazać się sprytem i znaleźć frajerów, którzy fajkami częstowali. Niektórzy również prezentowali wyjątkowe umiejętności puszczania dymka. Jak widzicie powodów, aby zacząć palić było naprawdę dużo!!! A jak z rzuceniem...? Skoro już przyzwyczailiśmy się do wszystkich tych przyjemnych doznań, skoro zapalenie papierosa uaktywnia w naszym mózgu miłe wspomnienia to jak tu teraz pożegnać się z nałogiem. Przede wszystkim trzeba znaleźć motywację. Motywacja w stylu: "Rzuć to palenie, bo śmierdzi w całym domu; trujesz dzieci; niepotrzebnie wydajesz kasę" NIE DZIAŁA, chyba że bardzo zależy nam na osobie, która te słowa wypowiada. Niestety najczęściej zależy nam na własnym dobrym samopoczuciu i to my musimy zapragnąć tej zmiany. Jeżeli nasza motywacja jest zbyt słaba, ale próbujemy się ze zmianą zmierzyć to jest jak na obrazku... Najpierw walczymy... "Co ci przeszkadza moje palenia, muszę mieć coś z życia... itp" Gdy znajdujemy się na dnie szukamy jakieś tratwy ratunkowej i wtedy pojawiają się rozwiązania - zastępowacze: papieros elektryczny, tabletki, hipnoza, słodycze w nadmiernych ilościach i inne cudawianki. Ostatecznie albo wracamy do tego, co było albo jeden nałóg zastępujemy innym nałogiem. 
                      Pamiętajmy, aby na początku drogi zastanowić się, czy chcemy dokonać zmiany nałogu, czy chcemy przestać być nałogowcami. Ja kibicuję za tym, aby uwolnić się od każdego nałogu nawet od tego, który pozornie nie szkodzi, a w zamian za to wprowadzać świadomie zdrowe, przynoszące korzyści nawyki. Tego Wam życzę w Nowym Roku... ;-)