środa, 4 grudnia 2013

Jak nauczyłam się śmiać.

"Uśmiech jest naj­praw­dziw­szym, kiedy jed­nocześnie uśmie­chają się oczy."
   
                                                                                                                 Jan Twardowski

           Wszystkie nasze zachowania są albo nabyte drogą charakteru, albo wbite do głowy przez otoczenie, w którym się wychowywaliśmy albo okupione męką związaną z wypracowywaniem nowego nawyku. Jeżeli odpowiadają nam wszystkie nasze zachowania i czujemy się dobrze ze sobą nie musimy wprowadzać zmian - chyba, że ktoś inny z nami nie wytrzymuje to albo trzeba zmienić towarzystwo albo zmienić się dla kogoś. Problem jest w tym, że nigdy nie zmieniamy się dla kogoś - zawsze podstawą do zmiany są nasze wewnętrzne egoistyczne potrzeby. Możemy zmienić się po to, żeby ktoś nas lubił ale tylko dlatego, że potrzebujemy być lubianymi przez tą osobę. Zmiana, którą generujemy w nas samych powoduje zmiany u innych ludzi, którzy z nami przebywają. Każda zmiana wywołana na jednej płaszczyźnie wywołuje szereg innych zmian na płaszczyznach sąsiednich. Bardzo widoczne jest to w relacjach. 
             Ja swoje pierwsze doświadczenia w zmianach przechodziłam, kiedy uczyłam się uśmiechać do ludzi. Ogólnie jestem osobą uśmiechniętą, ale kiedyś potrafiłam śmiać się tylko w otoczeniu osób, które znałam, przy których czułam się pewnie i bezpiecznie. Obce osoby powodowały u mnie strach i niepewność. Te emocje nie pozwalały na swobodny uśmiech. Chciałam się uśmiechać, więc rozpoczęłam moją drogę do zmiany. Pierwsze były dzieci - postanowiłam, że będę się do nich uśmiechać. Dziecko zazwyczaj ten uśmiech odwzajemnia!!! Okazało się, że uśmiechanie się do każdego napotkanego dziecka nie było trudne. Kolejny krok to uśmiech przy każdym "Dzień Dobry". Tutaj zobaczyłam pierwszą zmianę - więcej osób odpowiadało mi z uśmiechem, ale oczywiście nie wszyscy. Dodało mi to pewności siebie i zaczęłam coraz częściej "wykorzystywać" uśmiech w codziennym życiu. Trenowałam na urzędniczkach, pracownikach banku, ekspedientkach, lekarzach i paniach w recepcji. Niesamowitą zmianę dostrzegłam jeżdżąc samochodem - nie musiałam już denerwować się, czy ktoś wpuści mnie na prawidłowy pas - wystarczył uśmiech. Jak nie działał za pierwszym razem to za drugim. Moje życie zmieniło się, ponieważ wprowadziłam zmianę, która wpłynęła na innych ludzi. Uśmiechnijcie się każdego dnia do trzech osób "ponadprogramowo" - uśmiech zdziała cuda i jest zaraźliwy :-) :-) :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz