Piłkarze grają, kibice się ekscytują, kobiety się denerwują, biznesmeni zacierają ręce, trenerzy zachowują zimną krew a dzieci prosto z McDonald's wyprowadzają naszych i nie naszych gwiazdorów na boisko. Siła Euro, siła emocji, siła wiary - dla mnie za mało tej wiary w wierze. Odczuwam mały problem z tym, że naprawdę ktoś wierzy w wyjście naszych z grupy. Super kibicem to ja nie jestem, ale oglądając mecz otwarcia odczuwałam, że pewne zwątpienie zwłaszcza przy końcówce meczu udzielało się nawet komentującym. Nie wierzymy do końca, bo lepiej pozostawić sobie trochę marginesu bezpieczeństwa, bo drużyna nie dała rady kondycyjnie, bo selekcjoner nie zrobił zmiany, bo... zawsze znajdzie się jakieś bo... Lepiej zawczasu zauważyć błędy, aby wyjść na eksperta, znawcę, szybciej zdemaskować problem i kogoś skrytykować.
A jakby tak naprawdę uwierzyć, że wszyscy jesteśmy drużyną narodową to mogłoby się nam udać. Wtedy nawet nie miałoby znaczenia czy robimy zakupy w Biedronce czy nie. A jak jednak się nie uda i nie wyjdziemy z grupy to większość wierzących jeszcze dzisiaj tak mocno w naszą drużynę Polaków powie, że to było do przewidzenia, że trzeba zmienić trenera, że polska piłka nigdy nie była na dobrym poziomie. Z szacunku do naszych chłopaków więcej wiary w wierze i koko koko euro spoko w każdym telefonie na powitanie!!!
Mój mężczyzna wierzy do końca, do upadłego. Tylko drogo nas kosztuje ta jego wiara w polskich piłkarzy...
OdpowiedzUsuńL.